Bartłomiej Skubisz Bartłomiej Skubisz
39
BLOG

Kameleon Tusk

Bartłomiej Skubisz Bartłomiej Skubisz Polityka Obserwuj notkę 5
      Jestem przedstawicielem tej mniejszości, która w roku 2005 głosowała na PO (w domyśle na PoPiS), a w 2007 na PiS (w domyśle na PiS). Sam często zastanawiałem się, czy to droga „od wykształciucha do oszołoma”, którą przeszła Kataryna, czy może bardziej niż ja, zmieniła się Platforma. Drogę „od wykształciucha…” przechodziłem dużo wcześniej, zanim słowo to zostało stworzone ,a że Platforma ad 2007 nie jest już tą samą co ad 2005 wiedziałem bezsprzecznie. Nie ma już konserwatywnego premiera z Krakowa, możliwości koalicyjne z PiS legły w gruzach, ale o niektórych rzeczach człowiek zapomina. Przyglądając się przez ostatnie dwa lata PO i Donaldowi Tuskowi w mediach, można odnieść wrażenie, że innego Tuska nie ma i nie było. Na szczęście prof. Krasnodębski przypomniał mi na łamach „Rzepy” Tuska, na którego głosowałem, Tuska o którym zapomniałem. Wiem, że ten artykuł był już cytowany przez salonowiczów, ale raczej bez komentarza. Może komentarz byłby tu faktycznie zbędny, ale wpisy na blogach polegające tylko na opcji ctrl+c i ctrl+v z reguły przechodzą bez echa.

W „Epitafium dla chwilowego radykała” Zdzisław Krasnodębski cytuje:

"Gdy dwa lata temu zapytano pewnego wybitnego polskiego polityka, czy czuje się skrajnym radykałem, odparował: „Czasem radykalizm poglądów jest cnotą. Na przykład rozumiany jako stanowcza determinacja, by zidentyfikować źródła zła i wyeliminować je z życia politycznego. Wobec oczywistej niesprawiedliwości, kłamstwa i nieuczciwości trzeba być radykałem, a nie człowiekiem kompromisu”.

Radykalizm – dodał – jest na przykład potrzebny „w konfrontacji ze światem przestępczym i nieudolnością wymiaru sprawiedliwości”. Był to polityk, który uznał, że należy szeroko otworzyć archiwa SB, by się wreszcie uporać z dziedzictwem komunizmu: „Kiedy w latach 80. mówiłem o potrzebie przywrócenia własności prywatnej i wolnego rynku, też nazywano mnie radykałem. Teraz znowu to słyszę, bo zgłosiliśmy postulat, by otworzyć teczki i udostępnić wiedzę o tym, co się działo w Polsce przez ostatnich 20 – 30 lat. Ujawnienie prawdy dla niektórych zawsze będzie żądaniem radykalnym (...) Ci, którzy obawiają się ujawnienia prawdy z przeszłości, zawsze przedstawiają zwolenników otwarcia archiwów jako niebezpiecznych radykałów i osoby niespełna rozumu. A my przecież proponujemy rozwiązanie, które nie jest niczym szczególnym. Chcemy tylko, aby dostęp do archiwów był znacznie szerszy, żeby nie był przywilejem wybranej kasty. Po to między innymi, żeby historią nie grali politycy, a szczególnie byli esbecy”.

Polityk ten ostro krytykował elity, szczególnie warszawskie „towarzystwo” i jego dążenie do sprawowania realnej władzy w Polsce, władzy zachowawczej, uniemożliwiającej właściwy rozwój Polski: „Kilka wpływowych osób wystraszyło się, że (...) w polskiej polityce pozostaną siły, które są mało wrażliwe na opinie warszawskiego salonu. A salon nie chce stracić wpływu na to, co się w Polsce dzieje, o czym się mówi, co wypada, a co nie”.

I wskazywał, że za hasłem obrony III RP kryje się chęć obrony pozostałości po komunizmie: „Dzisiaj wśród obrońców III RP w jednym szeregu znajduję Józefa Oleksego, Leszka Millera oraz Tadeusza Mazowieckiego i Władysława Frasyniuka. Nie mam pojęcia, co w tym towarzystwie robi Mazowiecki i Frasyniuk. Jestem przekonany, że ten tężejący szereg obrońców III RP to legion tych, którzy chcą bronić resztek PRL”.

Dostrzegał negatywne strony historycznego kompromisu zawartego przy Okrągłym Stole: „Ten układ przyniósł w sposób bezkrwawy pożyteczne zmiany w Polsce, ale wystarczy trochę trzeźwej perspektywy, aby zauważyć, że dla ludzi oddających wtedy władzę najważniejsze było zagwarantowanie własnych interesów i własnego bezpieczeństwa. Taką gwarancją miał być szantaż lustracyjny. Jest prawdopodobne, że masowe werbunki konfidentów w latach 1987 – 1988 miały właśnie taki cel”.

To cytaty z wywiadu przeprowadzonego z owym politykiem przez Joannę Lichocką dla „Faktu” 2 marca 2005 r. W innym, wcześniejszym tekście opublikowanym w tej samej gazecie polityk ten pisał: „Chylę czoło przed tymi, którzy już dawno potrafili dostrzec zagrożenie ze strony byłych służb specjalnych. Ja go nie widziałem na początku lat 90. Tymczasem dawni funkcjonariusze tych służb świetnie zadomowili się w służbach dzisiejszych, a także w mafii, mediach oraz biznesie i polityce. Także tu trzeba zadziałać stanowczo” („Fakt” 26 kwietnia 2004).

Kim był ten polityk? Nie, to nie Antoni Macierewicz, to nie Jarosław Kaczyński i nie Jan Rokita. To Donald Tusk, obecny premier RP."

Prawda że zdumiewające?

    Czy nawet najkrytyczniejsze oceny postępowania Jarosława Kaczyńskiego i największe fiasko projektu „IV RP” pozwalają zarzucić te wszystkie słuszne postulaty, które głosił Donald Tusk w latach 2004/2005?

    Wygrzebanie z archiwów niedawnych przecież jeszcze wypowiedzi Tuska, ukazuje jak łatwo on, jak i inni członkowie PO (np. Stefan Niesiołowski) są gotowi zmieniać poglądy, akcenty, retorykę, w zależności od sytuacji. Oczywiście polityk musi być skuteczny, ale musi być też wiarygodny. Jedną z głównych zalet Jarosława Kaczyńskiego, przy wielu jego wadach, jest stałość poglądów. Biorąc do ręki np „My” Torańskiej i czytając wywiad rzekę z Kaczyńskim można stwierdzić, że w wielu kwestiach mówi to samo co na początku lat 90-tych, stawia podobne diagnozy, podaje podobne przyczyny. Oczywiście ktoś może przypomnieć: Kaczyński mówił, że Marcinkiewicz to premier na 4 lata, jeżeli brat będzie prezydentem to ja nie będę premierem etc., jednak kto rozumie politykę jako sferę dynamiczną, gdzie doraźne deklaracje przegrywają położone na szali naprzeciw osiągnięciu zamierzonych celów, ten nie będzie się nad tym zbytnio rozwodził. Jednak w kwestiach zasadniczych, fundamentalnych, wielu wyborców o ugruntowanych poglądach chce mieć pewność, że popierani przez nich politycy nie zdradzą ideałów.

     Donald Tusk chciał wygrać wybory będąc dla wszystkich. Udało mu się. Jest mało wyrazisty, chwiejny w poglądach i kiedy kurz opadnie, a słupki poparcia polecą na łeb na szyje, obecny Premier może być skazany na chaotyczne szukanie swojej tożsamości i chwytanie się skrajnych, drugorzędnych problemów, jak w tym momencie robi to LiD.

 

 

THE BEST OF: Demokracja medialna - luźne przemyślenia. 74 dni rządu Tuska - podsumowanie Rece precz od Kisiela pt. I Rece precz od Kisiela pt. II Kameleon Tusk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka